II. Pamięci Sługi Bożego Ks. Jana Jędrychowskiego CM (1899-1942) c.d.

Ks. Jan Jędrychowski CM„Pamiątki i wspomnienia są jedynym rajem,
z którego nie można wygnać”
J.P.Richter

Wartość pamiątek i wspomnień rodzinnych o Słudze Bożym ks. Janie Jędrychowskim jest nieoceniona, gdy chce się poznać Jego osobowość.

 

Znamy je dzięki życzliwości rodziny, gdzie się zachowały i są pielęgnowane. Pani Krystyna Nowaczek – siostrzenica ks. Jana i świadek w procesie beatyfikacyjnym udostępniła nam dokumenty pochodzące ze Zgromadzenia Księży Misjonarzy św. Wincentego a Paulo
w Krakowie oraz pamiątki i informacje o rodzinie.

Wspomnieniami i cenną pamiątką podzieliła się z nami także Pani Marianna Pędracka, której babcia była  Matką Chrzestną ks. Jana. Przytoczymy je w następnym artykule.

Na ich podstawie można odtworzyć pewne fakty z życia Sługi Bożego ks. Jana Jędrychowskiego, których zapewne nie znał biograf cytowany w poprzednim numerze.

1.      Dom Rodzinny – rodzeństwo

Świadectwo urodzin i chrztuRodzinny dom – Słomniki, Rynek 4

Rodzice – Jan Jędrychowski i Franciszka z domu Kurkiewicz.

Posiadali dość duże gospodarstwo w Brończycach i trudnili się handlem.

Rodzeństwo: Marianna, Helena, Zofia, Antonina i Wincenty.

Ks. Jan Jędrychowski urodził się 23 maja 1899 r.

Akt urodzenia po rosyjskuÓwczesnym zwyczajem dokonano rejestracji dziecka w języku rosyjskim, gdyż Słomniki były wtedy pod zaborem rosyjskim.

W tłumaczeniu:

Odbyło się to w osadzie Słomniki. Przyszedł osobiście Jan Jędrychowski, rzeźnik 30 letni zamieszkały w Słomnikach, w obecności świadków Piotra Petrychowskiego szewca 36-letniego, Wincentego Tochowicza 38-letniego zamieszkałych w Słomnikach i przedstawili nam dziecko męskiej płci, oznajmując, że urodził się w Słomnikach wczorajszego dnia o 6 wieczorem z jego prawowitej żony Franciszki z Kurkiewiczów (urodzonej 27 lat temu) 27 letniej. Dziecięciu temu nadane będzie imię na chrzcie – Jan. Świadkiem był ksiądz Wincenty Popiel.

 

2.      Okres nauki. Wspomnienia rodziny.

W 1915 r. ks. Jan Jędrychowski został przyjęty do Małego Seminarium Księży Misjonarzy w Krakowie, gdzie ukończył szkołę średnią. 23 września 1919 r wstąpił do Zgromadzenia Księży Misjonarzy św. Wincentego a Paulo. Równocześnie rozpoczął studia filozoficzno-teologiczne w Instytucie Teologicznym Księży Misjonarzy. Wtedy miało miejsce ważne wydarzenie rodzinne, które opowiedziała nam p. Krystyna Nowaczek.

Nagrobek rodzicówNiespodziewanie zachorowała matka ks. Jana. Jego siostry nie powiadomiły go o tym, mimo iż stan chorej był ciężki, ponieważ zdawał wtedy ważne egzaminy. Kiedy przyjechał do Słomnik, wyszły mu na spotkanie, ale nie uprzedziły, że ona nie żyje. Ksiądz Jan zastał matkę leżącą w trumnie i na ten widok zemdlał.
Franciszka Jędrychowska z d. Kurkiewicz zmarła 22 X 1920 r. w wieku 46 lat.

Od tej pory siostry księdza dbały o niego i zawoziły mu paczki do seminarium.

 

3.      Śluby i święcenia kapłańskie.

Ks. Jan Jędrychowski CM19 lipca 1922 r. ks. Jan złożył śluby święte. 6 czerwca 1926 r. przyjął święcenia kapłańskie. Jego dewizą kapłańską i misyjną były słowa:
“Opowiadać Ewangelię ubogim posłał mnie Pan” (Łk, 4,18) oraz „Cóż oddam Panu za wszystko co mi uczynił” (Ps 115).

 

Pamiątka święceń kapłańskichNa obrazku, który jest pamiątka święceń kapłańskich i pierwszej Mszy św. celebrowanej przez ks. Jana widnieje postać św. Teresy od Dzieciątka Jezus (1873-1897). Została Ona ogłoszona świętą 17 maja 1925 roku, czyli rok przed jego święceniami kapłańskimi.

Siostry ks. Jana wraz z ojcem przygotowały mu uroczyste prymicje.

Pismo kard. Stefana SapiehyW zgromadzonych dokumentach znajduje się pismo wystosowane przez kardynała Stefana Sapiehę, w którym udziela ks. Janowi - kapłanowi ze Zgromadzenia Misjonarzy, władzy rozgrzeszania (spowiedzi) do końca 1932 roku. (Zdjęcie dokumentu)

Pamiątki i wspomnienia świadczą o wyjątkowej więzi rodzinnej, wzajemnym szacunku i trosce o siebie. Dowodem na to jest m. in. list ks. Jana Jędrychowskiego do najmłodszej siostry Antoniny z okazji jej ślubu z Adamem Kurkiewiczem.

 

Kraków dnia 6 /I. 1936r.

Kochana Tosiu

Ponieważ nie mogę przyjechać, z powodu przyczyn ode mnie niezależnych, na tak ważną i decydującą dla Ciebie, Kochana Tosiu chwilę, dlatego przepraszam Cię bardzo, a zarazem ośmielam się choć z dala w duchu brać udział w Twej Uroczystości, a Ty racz przyjąć ode mnie te życzenia, jako objaw braterskiej życzliwości i miłości.

Gdy staniesz na ślubnym kobiercu, wyobraź sobie, że widzisz mnie asystującego przy tej ceremonii ślubnej i przemawiającego do Ciebie i do wszystkich uczestników w te mniej więcej słowa:

Dnia 9 lutego 1936 roku pod wieczór staniesz ze swym oblubieńcem u stóp ołtarza, by wobec Boga złożyć przysięgę dozgonnej wierności małżeńskiej, do której Was wzajemny szacunek i miłość –wspólne zezwolenie, a wreszcie błogosławieństwo całej familji przygotowały.

Jest to chwila ważna, uroczysta, stanowcza na całe wasze życie.

Od tej chwili bowiem rozpoczynacie nowy tryb  życia, nowy stan, nowe obowiązki, nowe ciężary i nową odpowiedzialność przed własnym sumieniem, przed Bogiem i przed ludźmi.

Odtąd obserwować będą każdy Wasz krok, każdy czyn, każde słowo – ludzie, Pan Bóg i sumienie Wasze. Do tego czasu byliście wolni i tylko za siebie i za życie swoje osobiste odpowiadaliście przed Bogiem.

Dziś zaś składacie młodzieńczy kwiat, młodzieńcze marzenia i plany na ołtarzu i stajecie się jedną familią, jedną rodziną katolicką, o jednej duszy i jednym sercu, że się tak wyrażę, w której wszystko ma być wspólne: wspólna radość, wspólne szczęście, wspólny smutek, wspólna pociecha i wspólna odpowiedzialność przed Bogiem.

Ta przysięga niech nie będzie na rok, dwa, pięć, dziesięć, ale na całe życie, a nie tak, jak to się dziś słyszy i dzieje w zdziczałych jednostkach, które łamiąc przysięgę, tracą wiarę i Boga i wszelki wstyd, a później kończą marnie.

Otóż Wy macie się stać tym ogniskiem według wiary i ducha Bożego, o którym tak pięknie mówi w swej Encyklice Ojciec święty Pius XI. Macie się stać przykładem i wzorem rodziny chrześcijańsko-katolickiej, a jeżeli które z Was nie miałoby zamiaru wytrwać w tym mocnem postanowieniu, to lepiej nie przysięgajcie sobie wierności, by się nie stać kamieniem obrazy i zgorszenia dla drugich. Sądzę, że chcecie być szczęśliwi przez całe życie, aż do śmierci. Dlatego Kościół święty przez swe błogosławieństwo pragnie Was uszczęśliwić i zbawić.

Pragnie pobłogosławić ofiarowane sobie wzajemnie ręce białe jako śnieg, serca czyste jako kryształ, dusze jasne jako promień słońca. Związek małżeński to wędrówka, to podróż w nieznane na całe życie, do której potrzeba wielkiej łaski Pana Boga, abyście szczęśliwie ją przebyli, ręka w rękę, aż do grobu, tak jak dziś związani dobrowolnie stułą kapłańską, znamieniem duchowej władzy, a za grobem ręka w rękę stanęli razem po prawicy Bożej.

Dziś więc oboje przyrzekacie sobie, że wzajemnie wspierać się będziecie, wiążąc się węzłem małżeńskim tak mocnym, że go żadna moc ludzka rozwiązać nie będzie mogła. Oboje nosić będziecie od tej pory obrączki, które między sobą zamienicie. Obrączki są z czystego złota, niechaj czystą i złotą będzie wzajemna miłość Wasza.

Nic więc dziwnego, że wszyscy tu obecni, bliscy sercem i związani przyjaźnią, krewni i znajomi, bliżsi i dalsi, a nawet obcy, chcieliby Wam jak to się mówi, nieba przychylić i widzieć Was zawsze szczęśliwymi, dlatego składają swe serdeczne życzenia u stóp Waszych. A moje życzenia oprócz powyższych, to życzenia przede wszystkim męstwa, miłości i wytrwałości aż do końca.

Tak więc Młody Oblubieńcze, bądź Jej wodzem i kierownikiem i kieruj się kompasem sumienia wobec siebie i tej, której dziś ślubujesz wierność i miłość aż do śmierci.

Prowadź Ją własnym przykładem po drodze cnoty i uczciwości, pracy i poświęcenia.

Osłaniaj przed wszelkim smutkiem i zmartwieniem. Bądź Jej bratem i przyjacielem, by nie zaznała opuszczenia, bądź jej wszystkim na ziemi.

Ty zaś, Droga Tosiu, masz mu towarzyszyć w trudzie. W mozołach ulgę przynosić, pociechę w smutku, odwagę w osłabieniu ducha, wspierać radą a nade wszystko umacniać go modlitwą, wzywając pomocy i opieki Matki Najświętszej.

Przez cichość, cierpliwość i miłość, Bóg będzie królował przez Ciebie w Twoim domu i w sercach domowników.

Bierzesz na siebie dziś trudne i ciężkie obowiązki, a im chętniej im szczerzej, im gorliwiej spełniać je będziesz, tem szczęśliwszą i pomyślniejszą zgotujesz sobie dolę.

Jeżeli zaś w życiu spotka Was może smutek, niepokój lub zwątpienie, nigdy nie okazujcie tego na zewnątrz domu swego, ale wtedy wspierajcie się wspólnie, pocieszajcie się wzajemnie, by jedno drugiemu otuchą i podporą było.

Zasadą Waszego życia niech będzie treść następujących słów: dużo darować, dużo przebaczyć, dużo wytłumaczyć, a przy tem wszystko na dobre tłumaczyć.

Niech więc Bóg sprawi łaską swoją, byście błogosławili przez całe pożycie Wasze ten moment, w którym tu przed ołtarzem Jego klęczycie.

Brat ks. Jan Jędrychowski.

W następnym artykule przedstawimy okres kapłaństwa Sługi Bożego ks. Jana Jędrychowskiego

Ewa Warda-Kaszuba

Maria Elżbieta Jędrychowska